Kwiatożercą jestem właściwie od dziecka bo ''pomagając'' mamie w ogródku lubiłam podskubywać sobie to i owo. Głównie były to floksy i ich smak zaliczam do tzw. ''smaków dzieciństwa'' ;) Ale dopiero teraz gdy zaczęłam blogować sięgam po coraz to różnorodne kwiaty i wiem, że można wykorzystać je na wiele sposobów. W zeszłą wiosnę\lato wzdychałam do tych wszystkich pastelowych konfitur, cukrów i soków kwiatowych spoglądających z blogowych zdjęć i obiecałam sobie, że w przyszłym roku powołam je do życia. Mając do dyspozycji hurtowe ilości akacji, fiołków, mleczy i innych roślin...po prostu przegapiłam porę ich zbierania. Fiołków nie mogłam odżałować najbardziej, ale w dzień gdy zaczęłam je zbierać wypadł mi spontaniczny wyjazd i po powrocie mogłam się już tylko obejść smakiem.
Na szczęście udało mi się w porę zebrać kwiaty czarnego bzu ;) Muszę przyznać, że sceptycznie podeszłam do konsumowania go ze względu na to, że zawiera w sobie pewne toksyczne substancje ale zaryzykowałam, spróbowałam..i żyję ;) Wam tez polecam, póki jeszcze nie przekwitł do końca ;) Gdy pojawią się owoce zamierzam zrobić dżem, czas pokaże czy zdąże je zerwać ;D A tymczasem serwuje syrop bzowy, mega smaczny i podobno zdrowy..;)
Syrop z kwiatów czarnego bzu
[inspiracja]
- ok. 40 rozkwitniętych baldachów czarnego bzu
- 1 litr wody,
- 1 kg cukru (dałam mniej)
- sok z jednej cytryny
Kwiaty oddzielić od łodyg (można zrobić to nożyczkami u mnie po prostu wystarczyło mocne potrząśnięcie).
Wodę z cukrem i sokiem z cytryny zagotować i zalać gorącym syropem kwiaty bzu. Naczynie przykryć i odstawić w chłodne miejsce na 2-3 dni, kilkakrotnie mieszając wywar w tym czasie. Gotowy wywar przecedzić. Rozlać do butelek i zapasteryzować.
Pewnie w akcji pojawiło się sporo przepisów na syrop bzowy, ale co tam, też dołączam do klubu Kwiatożerców ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mile widziane, każdy z nich działa na mnie motywująco ;)